Pirińska wioska niczym Śpiąca Królewna
Mówią, że czarownica rzuciła czar, który spowodował, że zamarła i opustoszała wieś Pirin leżąca ok. 50 km od Sandanski. Przez lata setki opuszczonych domów, ciasno przylegających do siebie na stromych brzegach rzeki, rozpadały się pod ciężarem czasu i zaniedbania.
Dawno temu
Kiedyś był to jeden z głównych ośrodków metalurgicznych i najludniejsza wieś w okolicy.
Rwące nurty rzeki Pirinska Bistrica napędzały koła w 5 dużych warsztatach zajmujących się przetwarzaniem żelaza wytapianego w piecach. Wioska wypełniona była odgłosami młotów dochodzących z 30 kuźni, gdzie wyrabiano podkowy, gwoździe i narzędzia rolnicze. Sto lat temu mieszkało tu ponad 2500 osób. Klasy pękały w szwach, bo po domach biegało po 5-6 dzieci.
Dziś w tym zapomnianym przez świat miejscu mieszka nie więcej niż 200 osób, z których większość to samotni starsi ludzie. Mimo to duch wioski jest żywy, a turystów przyciąga wiejska sielanka, tradycje, śpiew i coś jeszcze…
Śpiew i ekoturystyka
Jak to się stało, że wieś uzyskała nowe życie? Po okresie totalnego upadku, gdy wieś wyludniła się, młodzi wyjechali za pracą do pobliskiego miasta Sandanski lub za granicę, szkoła została zamknięta, a domy zaczęły się rozpadać, nastąpił czas, gdy co niektórzy zaczęli wracać do swojej rodzinnej wioski i zmieniać jej oblicze.
Do nich należy Ljubimka Biserowa. Po 40 latach kariery na scenie krajowej i światowej, postanowiła wrócić do rodzinnej wsi i zająć się turystyką. Dzięki niej organizowane są koncerty, festiwale, kręcone są filmy. Wszystko zaczęło się po jej drugim ślubie. Jej mąż pochodzi z Manchesteru i wspólnie postanowili kupić starą piekarnię, odrestaurować ją i tak powstał pensjonat.
Zaczęli się w nim zatrzymywać podróżnicy z całego świata oraz ekipy filmowe, gdyż dzikie piękno wioski rozpala wyobraźnię reżyserów i scenarzystów. Miejscowe babcie chętnie dołączyły do grona aktorów i statystów.
Zaczęły przybywać też ekipy telewizyjne, w tym państwowa telewizja południowokoreańska. Koreańczycy oszaleli na punkcie specyficznego, dwugłosowego śpiewu i nakręcili nawet o tym film dokumentalny.
Od 20 lat, co roku w czerwcu, w święto Trójcy Świętej odbywa się we wsi Pirin festiwal „Z pieśniami sióstr Biserowi”. Jest to doskonała okazja, by zapoznać się z bardzo ciekawymi tradycjami, zobaczyć pirińskie wesele z elementami lokalnego folkloru, posłuchać pirińskich pieśni, spróbować lokalnej kuchni i poznać przepisy na tradycyjne potrawy z wioski Pirin, przyrządzane z ekologicznych produktów - żeberka wieprzowe z papryką, młodą cukinią i zieloną fasolką czy też sjuldjurme - letnie danie pasterskie.
Turyści uczą się wypasać i doić kozę, przyrządzać proste wiejskie jedzenie – tutmanik (rodzaj banicy – tradycyjnego ciasta bułgarskiego) czy też gołomianik (ciasto z mąki kukurydzianej z dynią). Mogą spróbować jazdy na koniu, ośle oraz zwiedzić okolice – cerkiew Świętej Trójcy, Wodospad Rzeki Białej itd.
Towarzyszy im też muzyka. Uczą się dwugłosu pirińskiego, techniki oddychania, pozycji ciała oraz stosują dietę głosową.
Osobnym przystankiem na trasie turystycznej jest kuźnia. Obecnie jest tylko jedna taka we wsi, gdzie pracuje 65-letni wujek Koljo, który z radością pomaga wykuć z żelaza przynoszącą szczęście jej właścicielowi podkowę.
Dzięki filmom dokumentalnym Azjatów, hojności Brytyjczyków i przedsiębiorczości mieszkańców, wioska stopniowo wybudza się ze swojego wiekowego snu, aby powitać turystów.
Unikatowe muzeum
Przyczynia się do tego również najnowsza atrakcja turystyczna – unikalne drewniane figury. Jest to rodzaj muzeum na świeżym powietrzu z drewnianymi rzeźbami, coś unikatowego w kraju i duma mieszkańców wsi.
Obecnie jest 6 figur. Wszystkie mają ok. 2 metrów wysokości. Największa i dość kontrowersyjna przedstawia smoka Ginczo, o którym legenda opowiada, że był synem pirińskiego smoka i pięknej dziewczyny imieniem Kalina i chroni wioskę przed gradem.
Jest też ptak, Spiro Wojewoda (historyczna postać), który zginął w pobliżu wioski, święty Mikołaj – patron wioski i niedźwiedzica z małym. Ostatnia z rzeźb, umieszczona w styczniu tego roku przedstawia młodą kobietę ze wsi Pirin, ubraną w tradycyjny ludowy strój.
Wszystkie rzeźby są dziełem rzeźbiarza Radko Baczwarowa ze Swilengradu, a zasponsorowało je małżeństwo Stojan i Kirilka Tagarewi, którzy pochodzą stąd, ale mieszkają obecnie w Sofii.
Wójt wsi jest przekonany, że przy wsparciu sponsorów liczba figur będzie rosła, a wraz z nimi liczba turystów.
Coraz więcej ludzi przybywa bowiem do wioski, aby zobaczyć drewniane rzeźby. Robią sobie z nimi zdjęcia, a potem spacerują stromymi uliczkami, zaglądają do pustych okien, rozmawiają z miejscowymi, zachwycają się magią i spokojem tego miejsca, odbywają swojego rodzaju podróż w czasie i oczarowani lub może zaczarowani nie chcą wracać.
Fot. Weneta Nikołowa, siostry Biserow
Autor: Przyblizamybulgarie
Napisz komentarz