Ojciec Mariusz Polcyn - polski ślad w Bułgarii

Nie każdy wie, że polski wkład w historię Bułgarii to nie tylko Władysław Warneńczyk czy Adam Mickiewicz. Do tej listy należy również dodać postać bliższą naszym czasom – ojca Mariusza Polcyna, który 22 października obchodziłby swoje 62 urodziny.

Został on uhonorowany przez społeczność miejscowości Belozem, gdzie w "Alei Zasłużonych" („Aлея на родолюбието“) wśród bułgarskich bohaterów narodowych, takich jak Christo Botew, Wasyl Lewski i pisarzy Iwan Wazow czy Geo Milew, umieszczono monument upamiętniający ojca Mariusza.

Pod jego wizerunkiem widnieje napis: „Mariusz Polcyn – ambasador kulturalno-duchowego rozwoju”. W Belozem znajduje się także ulica nazwana jego imieniem.

Od spadochroniarza do Alei Zasłużonych

Ojciec Mariusz Polcyn, katolicki ksiądz-kapucyn, zyskał serca Bułgarów. Jedni twierdzą, że to on skradł ich serca, inni mówią, że oddał im swoje.

Choć nie wszystko w tej historii jest nam znane, jedno jest pewne: Mariusz Polcyn wywarł ogromny wpływ na wiele osób, a jego działania przynoszą owoce do dziś.
 
W 1993 roku, jako młody ksiądz, Mariusz przybył do Bułgarii wraz z ojcem Krzysztofem Kurzokiem. Nie spodziewał się wtedy, że kraj, który początkowo „znienawidził” jego żołądek, tak bardzo pokocha jego serce.

Po dość męczącej podróży banica i boza, którymi poczęstowano zakonników w środku nocy, były pierwszymi doświadczeniami Polaków na bułgarskiej ziemi. Dla wrażliwych żołądków okazały się dość sporym zaskoczeniem.
 
Sam ojciec Mariusz wspominał, że wylądował w Bułgarii niczym spadochroniarz, nie wiedząc, co go czeka. Nie znał języka ani kultury, nie przypuszczał też, że kościół w Sofii, w którym miał służyć, będzie znacząco różnił się od tych w Polsce.

Wtedy w miejscu dzisiejszej konkatedry św. Józefa, którą współtworzył, była jedynie dziura w ziemi.
 
Zanim jednak w 2002 roku papież Jan Paweł II położył kamień węgielny pod budowę katedry, ojciec Mariusz opuścił Sofię, by pełnić posługę w małej, zapomnianej miejscowości o wdzięcznej nazwie Belozem w gminie Rakowski.

Artysta z duszą

Ojciec Mariusz był artystą o charakterystycznym stylu. Choć w Bułgarii nie namalował ani jednego obrazu, jego artystyczne talenty przejawiły się w przekształceniu wyglądu parafii w Belozem, Burgas, Płowdiwie i w końcu w realizacji jego wizji w postaci katedry w Sofii.
 
Niewiele osób wie, że pod zrujnowanym kościołem w Belozem, w zimnym piwnicznym pomieszczeniu, ojciec Mariusz spędzał noce w kożuchu i czapce, tworząc precyzyjne papierowe modele kościoła i innych budynków, które dziś służą ludziom.

Czas na sen pochłaniały projekty, prośby i wnioski, pisane na starej maszynie do pisania, które rozmiękczały serca dobroczyńców.

A po nieprzespanych nocach ojciec Mariusz wychodził rano w białej, wyprasowanej koszuli – jego znaku rozpoznawczym, symbolu godności i szacunku do ludzi, z którymi się spotykał by służyć i nocne wizje wprowadzać w czyn.
 
To właśnie w Belozem narodziły się pomysły na festiwal, budowę domu duszpasterskiego z kuchnią dla ubogich, amfiteatru oraz centrum duszpasterskiego przy kościele. Zanim jednak te projekty doczekały się realizacji, ojciec Mariusz dostrzegł potrzebę stworzenia godnych warunków życia dla mieszkańców.

Twórczy duch i niezłomna wiara

Ojciec Mariusz uznał tą małą miejscowość jako idealne miejsce do powstania Międzynarodowego Młodzieżowego Chrześcijańskiego Festiwalu. Jego duch wiary i determinacja ujawniły się, gdy na terenie parafii w Belozem stanęły amfiteatr oraz dom noclegowy dla uczestników festiwalu.
 
Było tylko jedno wyzwanie: Belozem znajdował się „pośrodku niczego”, a w 2000 roku nawigacje samochodowe nie były powszechne. Nie zniechęciło to jednak ojca Mariusza – wraz ze swoimi współpracownikami zdobył farbę do malowania dróg i własnoręcznie, na wiadukcie przy autostradzie, namalował znak wskazujący drogę do miejscowości.

Nic, nawet patrol policji, nie mogło zatrzymać jego twórczego ducha. Do dziś jadąc autostradą w kierunku Rakowski na wiadukcie można zobaczyć napis БЕЛОЗЕМ 2 КМ (Belozem 2 km) i strzałkę wskazującą na zjazd do miasteczka.
 
Pisząc o ojcu Mariuszu, nie sposób nie wspomnieć o jego wielkim wpływie na mieszkańców Belozem.

Jeden z nich wraz ze swoją rodziną tak wspomina kapucyna: „Ojciec Mariusz był jak serce, które bije i daje życie wszystkiemu wokół. Budował mosty między ludźmi i wspólnotami – katolikami, prawosławnymi i innymi. Tworzył wydarzenia, które poruszały umysły i serca, prowadził ludzi ku nowym horyzontom. Był przykładem i pomagał przezwyciężać trudności. Ojciec Mariusz zbudował świątynię w Sofii, wyremontował kościół w Belozem, lecz jego największym osiągnięciem zostają świątynie ludzkie, które noszą w sobie światło po spotkaniu z nim”.
 
Mieszkańcy Belozem mówią, że otworzył on Belozem na świat, zanim Bułgaria dołączyła do Unii Europejskiej.

Powrót do Sofii

Budowa Konkatedry Św. Józefa w Sofii była największym, choć nie jedynym dziełem ojca Mariusza Polcyna w tym mieście. To projekt, w którym mógł w pełni realizować swoje artystyczne wizje.

Co istotne, nie działał w nim sam – przy realizacji przedsięwzięcia wspierało go wielu ludzi, w tym ojciec Krzysztof Kurzok.

Pomimo przeciwności losu, w tym problemów zdrowotnych, które zaczęły się w tamtym czasie, ojciec Mariusz nie poddawał się. Pierwsze omdlenia i pobyty w szpitalu nie osłabiły jego zapału.
 
Katedra, jak wiele miejsc, nosi w sobie kilka tajemnic. Nieliczni wiedzą, że tabernakulum i droga krzyżowa, która zawisła w katedrze św. Józefa dotarła tam aż z Polski.

Mało kto zdaje sobie sprawę, że podczas budowy kościoła ojciec Mariusz wykorzystał rozwiązania techniczne, tzw. „patenty Belozem”, które wcześniej stosował w kościele św. Franciszka.

Na palcach jednej ręki można zliczyć tych, którzy patrząc na ogromny krzyż w centralnym punkcie konkatedry dostrzegają jego pierwowzór w Pile - w rodzinnej parafii ojca Mariusza.

I wreszcie tylko wtajemniczeni wiedzą, że za ołtarzem katedry w Sofii ukrywa się niedokończony projekt ojca Mariusza- biblioteka.

Ojciec Mariusz posługiwał w Bułgarii przez 18 lat. Zmarł w wyniku długiej i ciężkiej choroby 30 marca 2016 roku w Klagenfurcie w Austrii. Zawsze wierny swojej pierwszej, wielkiej miłości – Bułgarii, przed śmiercią wyszeptał „Spakuj mnie, jadę do Belozem”.
 
Mariusz Polcyn w Bułgarii pełnił wiele odpowiedzialnych funkcji: kustosza Bułgarii (w sumie trzy kadencje), radnego zarządu Kustodii Bułgarii (dwie kadencje), ekonoma kustodii, proboszcza w Belozem i Sofii. Był spowiednikiem duchowieństwa i osób konsekrowanych. Prowadził wykłady dla nowicjuszek Sióstr Franciszkanek w Rakowskim. Głosił katechezy dla młodzieży, oraz pełnił funkcję dyrektora „Caritasu”. Jako ekonom Kustodii rozpoczął budowę konkatedry w Sofii.
 
Autor: Katarzyna Polcyn
 



Autor: Przyblizamybulgarie
Napisz komentarz