Marko Totew - bułgarski synonim pecha

Nie ma chyba Bułgara, który nie słyszał, jak nazywano kogoś, komu brakuje szczęścia, kogo prześladują niepowodzenia i pech Marko Totewem lub sam nie utożsamiał się z Markiem Totewem, gdy czuł się przegrany.
 
Jego imię zagościło się na dobre w języku bułgarskim, jest powszechnie znane i częściej wspominane niż nazwiska wielkich postaci historycznych, jednak jego życie, czyny i to, dlaczego jest symbolem pecha, pozostają dla większości zagadką.

Kim jest Marko Totew?

Marko Totew to prawdziwa, a nie fikcyjna postać. Pochodzi z Wielkiego Tyrnowa, urodził się w 1858 roku jako jedyne dziecko w bogatej i szanowanej rodzinie. Był jednym z pierwszych bułgarskich prawników. W tamtym czasie można było wykonywać zawód prawniczy bez specjalnego wykształcenia. Marko Totew był prawnikiem samoukiem. Znał język turecki i francuski, bardzo dobrze radził sobie z francuską literaturą prawniczą.
 
Jak to możliwe więc, że osoba wykształcona, mająca tak prestiżowy zawód, zwłaszcza jak na tamte czasy, może przynosić pecha, a jej nazwisko na stałe kojarzyć się będzie z niepowodzeniem?
 
Tak naprawdę to nie sprawy zawodowe przyniosły mu określenie człowieka bez szczęścia, wręcz przeciwnie – jako adwokat wygrywał każdą sprawę, czymkolwiek się nie zajął odnosił sukcesy – handel, bakowość, karczma. Był szefem gabinetu rosyjskiego gubernatora w Tyrnowie, sędzią w Tyrnowie, inspektorem w Ministerstwie Sprawiedliwości, w 1893 r. posłem do IV Zgromadzenia Narodowego, a w 1900 r. szefem okręgowym Burgas.
 
Marko Totew był odnoszącym sukcesy, szanowanym i poszukiwanym prawnikiem ze względu na wygrane sprawy oraz fakt, że w całej swojej karierze nie przegrał ani jednej sprawy, cieszącym się zaufaniem i uznaniem nawet międzynarodowych firm, które powierzyły mu obronę swoich interesów.
 
Radził sobie w zawodzie prawniczym tak dobrze, że jego koledzy z bliższych i dalszych stron przyjeżdżali, by uczyć się od niego, a jedna z jego apelacji w Sądzie Kasacyjnym była później cytowana przez profesorów Wydziału Prawa jako wzór.
 
Dlaczego zatem ten odnoszący sukcesy profesjonalista stał się symbolem pecha? Może przyczyna kryje się w jego życiu osobistym? Pudło. Życie osobiste Marko Totewa było nie mniej szczęśliwe, udane i satysfakcjonujące niż życie zawodowe. Ożenił się ze znaną damą z dużej i zamożnej rodziny, której krewnymi byli znani lekarze i osobistości tamtych czasów, przywódcy komunistyczni i pierwszy burmistrz Warny.

Poker królewski i pech

Powodem była pewna historia związana z jego hobby – kartami i hazardem. Marko Totew lubiał grać w karty, zwłaszcza w pokera i często przegrywał. W jednym z nielicznych przypadków, gdy doskonale szła mu karta, miał zwycięskie karty w ręku, a stawki były ogromne, tuż przed zakończeniem gry i zebraniem dużych zakładów, pod oknami przechodziła procesja pogrzebowa, jego rywale przerwali nagle grę, podbiegli do okna, by zobaczyć kto umarł i poprosić Boga o przebaczenie, a Marko Totew pozostał ze zwycięskimi kartami w ręku, bez możliwości dokończenia gry i zgarnięcia olbrzymiej wygranej.
 
Wtedy to zrozpaczony wymamrotał słynne zdanie: „To tylko Markowi Totewowi wszystko to się przydarzy!”
 
To właśnie ten incydent jest powodem, dla którego dziś pechowców, ludzi którym zawsze przytrafiają się nieszczęścia, w ostatniej chwili coś ich zawodzi lub nie wychodzi, nazywa są Marko Totewem.

Marko Totew i pieniądze

Marko Totew miał w swoim życiu wiele innych podobnych wydarzeń, o których opowiadał zawsze z poczuciem humoru, upiększał je, aby uczynić je bardziej interesującymi i dzielił się nimi z ludźmi, aby ich pocieszyć.
 
Krąży anegdota, że kiedyś wszedł do karczmy w mieście i oznajmił, że stawia wszystkim, bo wygrał dużą sumę pieniędzy – 100 lewa. Zapytany o szczegóły odpowiedział. „Spotkałem znajomego, który słynie z pożyczania pieniędzy, których nigdy nie spłaca. Odmówiłem mu pożyczenia 100 lewa. Teraz wykorzystam te pieniądze na poczęstunek, bo on i tak nie miał zamiaru mi ich oddać”.
 
Pieniądze nie były dla niego celem, ale środkiem, nie cenił ich szczególnie i przede wszystkim z tego powodu zyskał miano pechowca.

Pech nawet po śmierci

Pechowy los nie opuścił Marko Totewa nawet po śmierci. W wyniku pomyłki zakładu pogrzebowego, pochowali po pewnym czasie w grobie Marka Totewa żonę słynnego profesora. Jednak krewni uznali to za jawną niesprawiedliwość i złożyli pozew w sądzie. Sprawy ciągnęły się bez końca, aż w końcu Marko Totew został sam w swoim wiecznym domu. Zamykając sprawę i ogłaszając wyrok, sędzia stwierdził:” Ech, bai Marco, bai Marko, Tobie wszystko się wydarzy”.
 
Dlatego też nazwisko Marko Totewa do dziś wspomina się w Bułgarii, gdy komuś wyraźnie przestaje dopisywać szczęście.



Autor: Przyblizamybulgarie
Napisz komentarz